Pole Marsowe

François.

a on siedział w nieodłącznych rurkach i koszulce sex pistols. czarnej. z krótkim rękawem. nie czuł zimna. nie miał na to czasu. rzucił niedopałek skręta na trawę.

Audrey

- nie jest ci zimno? - zapytała.
teoretycznie powinna może już wracać, ale jak wiadomo, nie lubi korzystać ze zdrowego rozsądku.

François.

spojrzał na nią wytrącony z zadumy.
-zimno ci? - zapytał i przysunął się bliżej. objął ją ramionami.

Audrey

- trochę. - przyznała, pocierając dłońmi o ramiona, żeby się ogrzać.

François.

chuchnął jej w kark.
-odprowadzę cię - zaproponował. nie ruszał się jednak. ciągle tulił ją do siebie. i było mu dobrze. cholera.

Audrey

łatwo się angażuje, jak dostanie skręta, biedaczek.
Schowała głowę w kapturze w jego ramionach, a jej prawda dłoń chwyciła szufelkę jego rurek.
Nie odpowiedziała. To chyba oczywiste, że ją odprowadzi, hm?

François.

wstał i podał jej rękę.
-chodź, młoda, bo mi zamarzniesz.

Audrey

- Młoda? - uniosła brew, chwytając jego dłoń. Wstała. - No to chodź. - pociągnęła go. Odrobinę i poszli.

Blanka

Lazila tak sobie bez celu.To ja chyba uspokajalo tak troszke.Przygladala sie ludziom ktorzy ja otaczali.Wyjela z torebki papierosy i zapalila jednego.

Fabrice

przyszedł sobie tu ze swoją grającą myszą w ręcę i usiadł na ławce, żeby odpocząć, bo się chłopak zmęczył.

Blanka

Idac kolo lawki,potknela sie o nogai jakiegos chlopaka.Jejciu ale z niej pierdolka.Siedzac na ziemi usilowala sie jakos usprawiedliwic.
-przepraszam najmocniej-powiedziala nieco hmmm zaklopotana

Fabrice

-nic nie szkodzi-podniósł się z ławki i pomógł wstać dziewczynie-to ja przepraszam-uśmiechnął się do niej.

Blanka

Otrzepala sie z piachu i z usmiechem nieco juz smielszym przedstawila sie.-Blanka-wyciagnela reke w strone chlopaka.

Fabrice

-Fabryś-powiedział tak słodko ohhh-nic ci się nie stało?-zapytał troskliwie.

Blanka

-MIlo mi poznac-nie przestawala sie usmiechac.
-nie chyba nic poza tym ze moja hmmmm piekna tylnia czesc jest nieco obita-pokazala mu jezyk.