Promenade Platee

Lexie

Dawniej - trasa kolejowa. Obecnie - pełna uroku aleja spacerowa Paryźa.

Lily

Usiadla na lawce z butelka wina, upije sie w miejscu publicznym.

chloe

szedł przed nią; bez słowa. zauważyła, że jest urażony i obrażony. w sumie nie oczekiwała, że jeśli kiedykolwiek się jeszcze zobaczą, to rzuci się jej na szyję, ale to nie ona zdradzała go z połową paryża.

Alex

Wcale nie z połową. -.-
Przystanął gdzieś czekając aż zrównają swój krok zapalił camela.
- Więc? Opowiadaj... - powiedział patrząc zmrużonymi oczami gdzieś w dal.

chloe

- o czym? nic się u mnie nie dzieje. - spojrzała na jego profil. - studiuję architekturę, wyprowadziłam się od rodziców i mieszkam niedaleko pól marsowych. - przyznała. - a co u ciebie?

Alex

- Studiuję prawo. Zresztą na życzenie ojca - zaśmiał się z gorzko. - Mieszkam trochę w NY z rodzicami, a trochę tu. Tam gdzie zawsze -dodał. - To wszystko. Nic nowego. - wzruszył ramionami.

chloe

- nie odpuścił ci? - zapytała, bo wiedziała, jak z ojcem kłócił się wiosną o studia. kopnęła jakąś zakrętkę po butelce.

Alex

- Nie. Zawsze musi postawić na swoim. - powiedział kręcac głową - Pieprzony dupek - mruknął pod nosem i oparł się o jakiś murek. - A jak u Jerome'a? - zapytał, bo to przecież jego stary kumpel, no! Rzucił niedopałek papierosa w krzaki

chloe

- studiuje. w kanadzie. - odpowiedziała, stając przed nim, z dłońmi w kieszeni dżinsowym rurek. przygladała mu się spode łba.

Alex

- Patrzcie, patrzcie gdzie to wywiało starego kumpla. Kanada. - zaśmiał się cicho - Wszystko sie strasznie zmieniło. - powiedział patrząc na nią - I wszysycy. - mrugnął oczkiem, ale bez uśmiechu.

chloe

- dojrzeliśmy. może choć trochę. - uniosła kącik warg, prawy. dotknęła dłonią jego brzuchu, właściwie jedynie musnęła palcem wskazującym. nic pewnie nie poczuł, bo miał na sobie stos warstw. hej, alex to alex, 1. szalona młodzieńcza milość, xd.

Alex

- Tak. Urosłaś - uśmiechnął się patrząc na nią z góry. Już tradycyjnie. Tak ładnie jak to tylko on potrafi - Znalazłaś swojego księcia? - uniósł brew - Takiego który ekhm nie przeleciał jeszcze połowy Paryża?

chloe

- dobrze wiesz, że nie pasuję do bibliotekarzy czy innych nudnych ludzi w tym mieście. i skończ z tą połową paryża. - nie lubiła, jak on tak o sobie mówił, xd. - jestem sama. - dodała obojętnie, patrząc w lewo.

Alex

Zdziwił się prawde mówiąc.
- Jeżeli Kloł jest sama to znaczy, że wszyscy faceci w Paryżu to frajerzy - powiedział uśmiechając się nadal - Cóż... Znajdziesz jeszcze swojego... swoją wielką miłość. Taką do grobowej deski - powiedział całkiem poważnie dotykając dłonia jej policzka.

chloe

- a jeśli już znalazłam, ale spieprzyłam? - uwierz, pytanie czysto teoretyczne i hipotyczne nawet. - spojrzała mu w oczy, gdy gładził ją po policzku.