La Casbah

Esme

Ona się bardzo ucieszyła bo nie siedziała już sama na kanapie. Uśmiechnęła się ładnie do fabrysia.

szajni

poznawała ezmę i brendiego ale nic nie mówiła, siedziała cicho wlepiając wzrok na jakiegoś staruszka.

Fabrice

-za co pijesz?-spytał się jej trzymając w ręce napój bogów. xdd

Quentin

Wszedł do klubu w swoim nowym kapeluszu, który kupił za 7 euro na rynku. Usiadł przy barze.

mathilde.

a matyldziowa kojarzyła wszystkich z imprezy, bo ma dobrą pamięć, nawet po piciu. zamówiła następnego drinka, bo ten jej nie podchodził.
i czuję, że się długo nie nagram. tak to jest być najmłodszą w domu ;c

Brendon

Spojrzał na Szajni i wstał powoli. Dosiadł się do niej nie pytając czy może. Bo on taki niegrzeczny.
- znów niedosyt alkoholu?
uniósł pytająco brew patrząc na dziewczynę

Esme

- Za naszą nową znajomość. - uśmiechnęła się i podniosła do góry szklanę.
- Jestem Ezme. - przedstawiła się przy okazji.

szajni

-bardzo-skrzyżowała ręce na piersiach mocząc usta w alkoholu-mam ochotę tańczyć-uświadomiła mu tą ważną rzecz dla niej.

Quentin

Kłętin musiał wyjść po mnie wkurwnął explorer. xd sori.

Fabrice

-Fabryś-uniósł lekko jej dłoń-pijmy-zawołał i uniósł kieliszek do góry.

Brendon

uśmiechnął się tylko i upił łyka .
- Więc czemu tu jeszcze siedzimy?
odstawił powoli kieliszek

mathilde.

explorer ogolnie jest wkurwiający ;d
mathildę znikneła, bo przypomniała sobie o czymś całkiem ważnym.

Esme

- Miło mi. - powiedziała całkiem szczerze wlewając w siebie zawartość szklanki.

szajni

-bo nie myślę-podsumowała wstając ze swojego ogrzanego miejsca idąc na ten nooo parkiet.

Fabrice

-mi chyba też-uśmiechnął się do niej-upije cię dzisiaj-powiedział co miał powiedzieć i wypił swoją wódkę.