mieszkanie szajn.

szajni

kropkakropkakropkakropkakropkakropkakropkakropkakropkakropkakropka

szajni

otworzyła drzwi i wpuściła go przodem, bo przecież była 'dżentelmenem'.

Brendon

-ej no nie.
wepchnął ją do środka pierwszy jako dżentelmen i zamknął powoli drzwi

szajni

zdjęła swój różowy płaszcz, nie no szary płaszcz i powiesiła go na wieszaku-chcesz coś do picia?-zerknęła na niego.

Brendon

zdjął kurtkę i zawiesił ją na wieszaczku.
- wodę...duuuużo wody
uśmiechnął się rozglądając się po mieszkaniu.

szajni

skoczyła szybko do kuchni i przyniosła mu wody, dla siebie zrobiła drinka-napewno nie chcesz czegoś mocniejszego, huh?

Brendon

- czyżbyś chciała mnie upić?
zerknął na nią podejrzliwie.
- to jeśli możesz to...malibu.

szajni

-jak już to mogę siebie tylko upić-zaśmiała się i przyniosła mu wstrętne malibu.

Brendon

- możesz nie obraziłbym się.
uśmiechnął się słodko i usiadł na kanapie patrząc na dziewczynę.

szajni

usiadła obok niego ze swoimi trzema drinkami w ręku-dzisiaj się nie upiję-powiedziała do siebie i oparła ciężką głowę o ramię brendona.

Brendon

objął ją ramieniem upijając co chwilę malibu.
- jesteś tego pewna?

szajni

-tak, w dwudziestu procentach-poprawiła włosy i trochę się o niego przybliżyła.

Brendon

- a co z tymi osiemdziesięcioma?
uniósł brew i odstawił na chwilę swojego drinka. chwyciła ją za brodę by patrzyła mu w oczęta.

szajni

-one się nie liczą-pocałowała go w wargę. górną.

Brendon

uśmiechnął się patrząc jej przez chwilę w oczy. ładne miała. bardzo mu się podobały.
- i dobrze.
szepnął jej do ucha i musnął ustami jego płatek.