La Palette, 43 rue de Seine

Lexie

Stara, stylowa kawiarnia z prawdziwie francuską atmosferą.

Louise.

usiadła przy stoliku na zewnątrz i popijała espresso. obserwowała ludzi.

Yves

Wracał z zajęć, trzymał dłonie w kieszeniach ciemnych dżinsów. Z dwudniowym zarostem i nieco potarganymi włosami. I chyba nawet miał jednego malboro za uchem.

Louise.

-hej! - krzyknęła i złapała go za rąbek koszulki polo Lacoste - ja ciebie znam! chyba..

Yves

żółtej koszulki, dodajmy.

Obrócił się.
- Dziewczyna od sushi? - zapytał uśmiechając się i wsadzając sobie papierosa do ust.

Louise.

uśmiechnęła się lekko.
-może być i dziewczyna od sushi. ale chyba wolę Lułi. po prostu

Yves

- Yves. - przedstawił się, wyjmując papierosa z ust i trzymając go w prawej dłoni. - Pijesz kawę? - zapytał. Sam miał ochotę na podwójne espresso, bo na zajęciach o mało nie zasnął.

Louise.

-yhm, tak - przytaknęła i kiwnęła głową, wzburzając brązowe włosy za ramiona - siadaj. hm. jeśli chcesz.

Yves

- Potrzebuję kofeiny. - wyjaśnił, kiwając na kelnera. Przeczesał swoje włosy. - Mogę? - zapytał, wskazując na papierosa.

Louise.

zmarszczyła nos.
-jeśli nie musisz to byłabym wdzięczna żebyś zgasił - spojrzała na niego przepraszająco i zaczęła kaszleć. nie specjalnie. ten dym zawsze ją dusił.

Yves

- Przepraszam. Zapamiętam na przyszłość. - uśmiechnął się, gasząc papierosa w popielniczce. Pogładził się po zaroście.

Louise.

spojrzała na niego załzawionymi oczami.
-przepraszam, nie lubię tytoniu. mój brat tyle tego pali, że powinnam się uodpornić, ale jakoś nie mogę.

Yves

- Nie, rozumiem. - zapewnił ją. - Ja zresztą i tak za dużo palę.

Louise.

uśmiechnęła się pogodnie.
-więc rzuć - nigdy nie paliła. dla niej więc to było coś banalnego. mówisz masz. pstryk palcami i już.

Yves

Zaśmiał się. Nieco chrypiał, ale to nie od papierosów. Przeziębił się. Za dużo stania na balkonie i szkicowania wszystkiego dookoła. W bokserkach.
- To nie jest takie łatwe, Luis. - napił się espresso, o.